Architekt karany: mandaty za brzydotę

Mandat za brzydotę fot. Victoria Heath 1280x500

Odpowiedzialność architekta jest bezdyskusyjna – ma on bezpośredni wpływ na jakość życia użytkowników i gości projektowanych obiektów. Czasem z zapartym tchem obserwuję polską „architekturę” i wystawiam w marzeniach mandaty za brzydotę, za bezmyślność architektoniczną, za niedbalstwo i przestrzenny bałagan. Kiedy przejeżdżam przez naszą wieś spokojną, wieś wesołą uderzające są elewacje niektórych domostw. Kolorystyczne fajerwerki, kompozycyjna finezja i materiałowy jarmark.

Oczywiście nie mam nic do wsi. Wprost przeciwnie – potrafię zachwycić się uczciwym domkiem na wsi. Większe i mniejsze miasta również są godne wspomnienia. I stolica ma się czym niechlubnie „pochwalić” – Warszawa odbudowywana naprędce w niektórych przypadkach zapomniała o sztuce projektowej. Brak planu w gospodarowaniu przestrzenią miejską boli w oczy i szczypie w duszę. A widząc nieuporządkowany pejzaż wiejski można dostać oczopląsu.

Kodeks Brzydoty

Myślę, że skarb państwa mógłby się porządnie wzbogacić, gdyby faktycznie takie mandaty istniały. Pewnie należałoby opracować odpowiedni Kodeks Brzydoty zawierający kolory zakazane, niedopuszczalne formy i granice normy w nieuporządkowaniu przestrzeni przed domem. Moje marzenie pewnie się nie spełni – „de gustibus non est disputandum” – gusta nie podlegają dyskusji… a szkoda. Ja bym podyskutowała. Chodzi zarówno o odpowiedzialność architekta jak i o to, że nie wszyscy zapraszają projektantów do współpracy.

Kolory zakazane*

Zakazałabym używania w elewacjach: budyniowych róży, fluorescencyjnych seledynów, wszelkich kolorów świecących światłem własnym. Powiedziałabym, że każdy kolor może znaleźć zastosowanie i dobrze się prezentować, ale tak duża powierzchnia jak elewacja domu powinna szanować oczy przechodniów i przejezdnych.

Mandat za brzydotę - kolory

Taki projekt formy nie przejdzie

Niestety „makabryły” goszczą w polskich domach i na polskich podwórkach. Kodeks Brzydoty pewnie przewidywałby karalność czegoś co ja nazwałabym biednym barokiem. Czyli niby z przepychem, ale np. z plastiku zamiast marmuru. Niby elegancko, ale jakoś tak niedbale. Niby na bogato, ale tandetnie. Coś, co również kłuje w oczy to wszelakie udziwnienia bez najmniejszego uzasadnienia funkcjonalnego ani estetycznego. Zdarzają się też nieudolne próby ratowania, łatania i poprawiania. Ciekawym przykładem może być świeżo remontowana kamienica, w której mieszkam. Próby ukrycia instalacji radośnie biegnących po ścianach klatki schodowej skończyły się tym, że wyglądają one jak gra w tetris. Mnóstwo dziwnie wyrastających brył o różnorakich kształtach wyrosło na ścianach niczym huby.

„Stówka” za bałagan?

Skoro można wlepić mandat za parkowanie na trawniku to czemu nie karać wizualnego niszczenia pejzażu ? Można powiedzieć, że moje podwórko to moja sprawa, ale… No właśnie – skoro to Twoja sprawa to tak je odgrodź, żeby inni nie musieli na nie patrzeć. To, co jest wokół nas znacząco wpływa na jakość życia. Nikogo nie dziwi, że lepiej czujemy się w parku niż w obskurnej bramie. Podobnie spacerując wzdłuż podwórek, które bardziej przypominają złomowisko niż miejsce zamieszkania można się zmęczyć.

Ładny dom kosztuje

Na pewno ładny dom kosztuje, a nie każdego stać na to, żeby zatrudniać słynnych architektów. Wcale nie o to chodzi. Skoro stać kogoś na odmalowanie domu na różowo to zapewne beżowa, biała czy farba ecru kosztowałaby tyle samo. Nie chodzi też o stosowanie tylko w/w zachowawczych kolorów, ale o rozejrzenie się w około. Jak dom będzie się komponował w sąsiedztwie? Czy ten róż na pewno tutaj pasuje?

Architekt by tego nie wymyślił

Bolą mnie też czasem użyte formy czy choćby rozmieszczenie okien. Zdarza się, że okna wyglądają jakby ktoś rozsypał je przypadkowo na elewacji. Bywają tak fikuśne kształty, że geometria nie wie jak się nazywają.

Projektant z odsieczą

Czasem też mam wrażenie, że są 3 typy polskich domów: kostki, stodoły i wreszcie te, które zaprojektował prawdziwy architekt. Na szczęście tych ostatnich jest coraz więcej. Choć przecież PRL-owskiej spuścizny nie burzy się z dnia na dzień. Podobnie jest z budynkami z lat 90-tych w Polsce świeżo zachłyśniętej wolnością. Pocieszające są modernizujące przeróbki, kiedy architekt potrafi dom postawiony ze szwagrem przerobić w naprawdę elegancki budynek.

Architekt wnętrz podejrzany

Zdarzają się również estetyczne wpadki wnętrzarskie. Odpowiedzialność architekta wnętrz jest nieco mniejsza (o ile nie dotyka on elementów konstrukcyjnych budynku). Tutaj trudniej byłoby też o mandaty za brzydotę, bo nie wchodzi się ludziom do domu od tak. A i szkodliwość społeczna tym samym mniejsza. Na szczęście fatalne wnętrza w większości przypadków nie są winą projektanta wnętrz a po prostu jego braku. Bywa też i tak, że architekt wnętrz jest przeforsowany przez klienta do zaprojektowania czegoś pod czym niechętnie się podpisuje. Pozostaje wówczas siła argumentacji jako ostatnia deska ratunku dla wnętrza. Nadzieja w umiejętnościach perswazji!

Fot. Nolan Issac Unsplash

*PS
Nie mam nic do różowego. Wszystko zależy od kontekstu.

Fot. Max Ostrozhinski