Myśląc "kwiaty we wnętrzu" stawała mi przed oczami wizja nieuporządkowanych krzaczorów w brzydkich doniczkach ustawionych na parapecie w szeregu jak na zbiórce harcerskiej. Oczywiście ich widok wyłaniał się zza ażurowej, gęstej firany przytłaczającej nie tylko owe kwiaty w pomieszczeniu, ale i całe wnętrze. Pytanie: czy kwiaty we wnętrzu muszą wyglądać potwornie?
Jak ożywić wnętrze? Zieleń w domu
Okazuje się jednak, że babcina wersja roślinności we wnętrzach nie jest jedyną możliwością. Ostatnimi czasy coraz częściej widuje się nowoczesne aranżacje wnętrz wzbogacone o zieleń. I muszę przyznać, że cieszy mnie ten widok. Odpowiednio dobrane i ustawione kwiaty ożywiają przestrzeń. Skandynawskie wnętrze domagało się tego! Szary salon i biała kuchnia nabiera życia. Również nieśmiało wraca się do materiałów przywołujących naturę - coraz częściej spotykamy połączenie skali szarości z drewnem. Wnętrza bywają nadal zachowawcze. Aktualnie modna kolorystyka wnętrz zdaje się być grzeczna, nienachlana, jakby całość bacznie pilnowała, czy aby nie pojawi się tu jakiś intruz w postaci koloru lub jeszcze gorzej - bałaganu. Stąd kwiaty we wnętrzu tym bardziej dają wytchnienie w tej monotonii a starannie dobrane dopełnią wnętrze.
Kwiaty we wnętrzu - zalety nie tylko wizualne
Nie trzeba nikogo przekonywać do zalet kwiatów w domu jako takich. Bezsprzecznie mają pozytywny wpływ na nasze samopoczucie, a wręcz zdrowie. Dzięki procesowi fotosyntezy pochłaniają z wnętrza dwutlenek węgla a oddają potrzebny nam czyściutki tlen. Istnieją również gatunki roślin, które oczyszczają powietrze. W dobie "afery smogowej" zdaje się być to wielkim atutem. Dodatkowo rośliny we wnętrzu zwiększają wilgotność, za czym idzie przyjemniejsze powietrze o wyższej jakości. Zieleń daje też wytchnienie naszym oczom - często zapatrzonym w przeróżnej wielkości monitory. Naukowcy twierdzą, że kolor zielony wpływa także korzystnie na naszą psychikę, a nawet krążenie krwi i pracę płuc.
Kwiaty w sypialni
Ktoś bardziej dociekliwy może powiedzieć, że kwiaty w salonie - ok, ale nie w sypialni. Wynika to z tego, że w procesie fotosyntezy większość gatunków kwiatów oddaje tlen w ciągu dnia, natomiast absorbuje go w nocy. Nikt nie chce dusić się przez sen. Są jednak kwiaty, u których sytuacja wygląda dokładnie odrotnie - dostarczają tlen do powietrza w ciągu nocy ułatwiając dotlenienie organizmu podczas snu. Stąd w przypadku sypialni warto "uśmiechnąć się" do takich roślinek jak: szlumbergera, aloes, storczyk (orchidea), sansewieria (wężownica), skrzydłokwiat, drzewko szczęścia (grubosz drzewiasty), kaktus wielkanocny, gerbera.
Ubrani w kwiaty - liść monstery nie tylko w doniczce
Ostatnio wypłynął zaskakujący trend - motyw liścia monstery dziurawej dosłownie wszędzie. Godzinne zakupy w galerii handlowej - i tam napotkałam dwóch panów z monsterami na t-shirtach. To nie wszystko - można także spotkać liście monstery w bransoletce, na portfelu czy jako kolczyki. We wnętrzach najczęściej lądują na ścianie w postaci tapety, przy oknie - jako zasłony, na kanapie - zdobiąc poduszki. Widziałam także podkładki na stół i oczywiście sztuczne liście monstery do wazonu. Chyba nikogo nie zdziwią plakaty, ręczniki a nawet lampa opatrzona znakiem firmowym tego kwiatka.
Monstera dziurawa - uprawa
Mnie jednak najbardziej interesuje monstera w doniczce. Muszę się zgodzić z tym, że jej liście są godne uwagi - szczególnie u starszych, większych roślin. Są po prostu zgrabne, mają wysoki walor dekoracyjny i osiągają wielkość nawet do 60 cm. Kwiat monstera jest łatwy do uprawy, dlatego znajduje zastosowanie w biurach i domach. Najbardziej lubi temperaturę 18-24oC, jednak w zimie i przy 10oC da radę przetrwać. Ładnie rośnie nawet w zacienionych warunkach. Latem wystarczy podlewać ją raz w tygodniu a zimą jeszcze rzadziej. Monsterę można łatwo znaleźć w marketach budowlanych a nawet na rynku wtórnym! Natknęłam się na piękne, odhodowane olbrzymie okazy za kilkaset złotych na jednym z portali sprzedażowych. Jednak obserwowanie jak kwiat się rozwija na naszych oczach może okazać się cenniejsze niż natychmiastowe nabycie egzemplarza wypełniającego wnętrze.
Skąd się wzięły kwiaty w moim domu?
Osobiście byłam sceptyczna względem roślin doniczkowych we wnętrzu. Do pewnego czasu nie mieliśmy ani jednego kwiatka w mieszkaniu. Zaczęło się to zmieniać, kiedy mój mąż przyniósł z pracy mały badylek twierdząc, że wyhoduje z niego papirusa. Mąż pracuje w instytucji finansowej, więc żartowaliśmy, że będą nam kwitły pieniądze. Nie specjalnie wierzyłam, że coś z tego naprawdę wyrośnie. A jednak - po pół roku papirus ciągle rozrasta się i sięga mi już do pasa! Uznałam, że wygląda całkiem nieźle, więc może warto byłoby mu zapewnić towarzystwo. I tak zamieszkała z nami dieffenbachia. O jej wyborze zadecydowały gęste, piękne liście kontrastujące z lekkością sąsiadującego papirusa. Co ciekawe dieffenbachia okazała się rośliną trującą, ale nie planujemy jej jeść.